Rok chyba 2014. Gdzieś połowa kwietnia. Motocyklowa wyprawa z mężem na Słowenię. Bardzo ciężka pod każdym względem. To nie była wycieczka krajoznawcza niestety. Ale w drodze powrotnej, już po austriackiej stronie ujrzałam widoki rekompensujące każdy trud. Piękny słoneczny poranek. Taki z przymrozkami jeszcze. I maleńkie wioseczki jak z bajki. Przy każdym gospodarstwie była winnica. Przecierałam zaspane oczy zastanawiając się czy ja to widzę naprawdę. W jednej z wiosek zupełnie inna plantacja. Nigdy takiej nie widziałam. Potem kolejna. To były plantacje czarnego bzu. Równiutkie rzędy poprzycinanych krzewów u nas rosnących przecież wszędzie w totalnej wolności i nieładzie.
Rok 2016. Kolejna motocyklowa wyprawa. Tym razem do Rzymu i w radośniejszych okolicznościach. I znów droga powrotna. I znów Austria gdzieś przy granicy z Włochami. Bardzo gorąco. Zatrzymaliśmy się by odpocząć w małym miasteczku. Mój mąż pamięta, że był tam w pobliżu wodospad a ja, że do picia dostaliśmy gazowaną wodę z sokiem z kwiatów czarnego bzu😉. I że smakowała cudownie.
Znałam już ten syrop. O wyjątkowym aromacie. Niepowtarzalnym i nieporównywalnym do niczego. Pamiętam, że pierwszy raz piłam go w dzieciństwie w domu rodzinnym mojej przyjaciółki Ani. I pamiętam to moje zadziwienie smakiem.
Mam wyjątkową książkę kucharską. Przepiękną.
Z ważnymi przepisami i zdjęciami.
Napisaną ręcznie przez moją Mamę specjalnie dla mnie.
Wśród wielu cennych receptur jest przepis na syrop z kwiatów czarnego bzu .
Robię go co roku na początku lata, jak coraz więcej osób ku mojej radości. Czasem ciężko się zebrać ale samo przygotowanie jest ogromnie przyjemne. Zbieranie kwiatów bzu w słoneczny dzień. Rozkładanie ich na czystym płótnie żeby żyjątka sobie poszły😉. Potem piękny widok w słoju i mieszanie kilka razy dziennie wielką drewnianą łyżką. I ten ZAPACH na każdym etapie produkcji! Warty każdego trudu. W mojej spiżarce na półce już stoją słoiczki z aromatem lata w środku. W zimie jak chcę go poczuć po prostu otwieram jeden z nich i zamykam oczy… Wyglądam słońca bo koniecznie chcę zrobić jeszcze jedną porcję zanim bzy przekwitną.
Syrop z kwiatów bzu czarnego.
Receptura:
Zebrać 50 dorodnych kwiatostanów bzu czarnego. Oczywiście z dala od drogi i pół uprawnych.
Zagotować 3 litry wody z 3 kg cukru. Ostudzić.
Dodać 6 sparzonych i drobno pokrojonych cytryn i 40 g kwasku cytrynowego.
Połączyć z kwiatem bzu.
Odstawić na 3 dni.
Mieszać drewnianą łyżką kilka razy dziennie.
Przecedzić, doprowadzić do wrzenia i przelać do wypatrzonych słoiczków.
Ten niezwykły syrop mi najbardziej smakuje z wodą gazowaną lub jako sok do piwa. Wspaniałe komponuje się też herbatką z lawendy.
Kwiatostanów pozostałych po odcedzeniu syropu absolutnie nie należy wyrzucać. Zalane wódką lub spirytusem oddadzą jeszcze mnóstwo aromatu. Po paru dniach i przefiltrowaniu otrzymamy pyszną nalewkę.
Kwiaty bzu można też jeść!
Smażone w cieście naleśnikowym są wykwintnym przysmakiem wartym uwagi.
Czarny bez leczniczo.
A na koniec jeszcze nieco informacji o leczniczym działaniu czarnego bzu. Sambucus nigra, to jego nazwa łacińska, jest niezwykle cenną rośliną leczniczą wykorzystywaną w ziołolecznictwie i fitoterapii.
Surowcem leczniczym są kwiaty bzu czarnego zbierane na przełomie maja i czerwca. To wtedy bez kwitnie.
Kwiaty zawierają flawonoidy, pochodne kemferolu, fenolokwasy, sterole roślinne, olejek eteryczny, garbniki, śluzy. Wyciągi, w tym napar z kwiatów działają napotnie, przeciwgorączkowo, przeciwzapalnie. Mają słabe działanie rozkurczowe i moczopędne. Działają lekko wykrztuśnie. Taka bzowa herbatka to dobry pomysł w czasie grypy, przeziębienia czy zapalenia zatok. Zwłaszcza gdy przebiegają z gorączką.
W fitoterapii jak i ziołolecznictwie zastosowanie mają też dojrzałe owoce z czarnego bzu. Sok z nich otrzymywany ma udowodnione działanie przeciwwirusowe, przeciwbakteryjne, immunomodulujące. Ekstrakt z owoców jest składnikiem leków i suplementów dostępnych w aptece. Kwiatostan najczęściej jest dostępny w postaci suszu jak i „herbatek” fix, bez dodatków oraz w mieszankach. Warta uwagi jest nadal dostępna w aptekach (chociaż na pewno nie wszystkich) farmakopealna mieszanka o działaniu przeciwgorączkowym polskiego producenta.
Uwaga sambunigryna!
Surowych kwiatów a przede wszystkim owoców nie wolno absolutnie spożywać ze względu na zawartość trującej sambunigryny. Ulega ona na szczęście rozkładowi pod wpływem temperatury stąd przetwory z bzu (te poddawane działaniu wysokiej temperatury) są już bezpieczne.
Bibliografia:
Fitoterapia i leki roślinne, E.Lamer-Zarawska, Wydawnicto Lekarskie PZWL
Panacea Leki Ziołowe
Rośliny Lecznicze Świata, Ben-Erik van Wyk, MedPharm Polska.
Zdjęcia pochodzą z jednej z przyjemniejszych wypraw po kwiaty bzu jakie pamiętam.
Prawie każdy coś o nim słyszał. Jeśli nie bezpośrednio o samej roślinie, chociażby od babci, to wiele osób kojarzy absynt. Słynny absynt van Gogha, który swego czasu piło wielu artystów z niezbyt szczęśliwym skutkiem. Ze względu na zawartość neurotoksycznego tujonu jak i często wątpliwego pochodzenia alkohol. Na pewno nie samego w sobie piołunu. W każdym …
Zaskakiwał mnie wielokrotnie. Najpierw tym, że w medycynie św. Hildegardy jest tak bardzo istotny. Potem swoim wyjątkowym, subtelnym pięknem – jak już zagościł w moim ogrodzie. A teraz, w czasie pisania tego artykułu, chyba najbardziej zaskoczył mnie swoją mało istotną obecnością w polskim ziołolecznictwie. A cząber ogrodowy (Satureja hortensis) – nazywany również zwyczajowo cząberkiem, fasolowym …
Przepis na lato w słoiku
Rok chyba 2014. Gdzieś połowa kwietnia. Motocyklowa wyprawa z mężem na Słowenię. Bardzo ciężka pod każdym względem. To nie była wycieczka krajoznawcza niestety. Ale w drodze powrotnej, już po austriackiej stronie ujrzałam widoki rekompensujące każdy trud. Piękny słoneczny poranek. Taki z przymrozkami jeszcze. I maleńkie wioseczki jak z bajki. Przy każdym gospodarstwie była winnica. Przecierałam zaspane oczy zastanawiając się czy ja to widzę naprawdę. W jednej z wiosek zupełnie inna plantacja. Nigdy takiej nie widziałam. Potem kolejna. To były plantacje czarnego bzu. Równiutkie rzędy poprzycinanych krzewów u nas rosnących przecież wszędzie w totalnej wolności i nieładzie.
Rok 2016. Kolejna motocyklowa wyprawa. Tym razem do Rzymu i w radośniejszych okolicznościach. I znów droga powrotna. I znów Austria gdzieś przy granicy z Włochami. Bardzo gorąco. Zatrzymaliśmy się by odpocząć w małym miasteczku. Mój mąż pamięta, że był tam w pobliżu wodospad a ja, że do picia dostaliśmy gazowaną wodę z sokiem z kwiatów czarnego bzu😉. I że smakowała cudownie.
Znałam już ten syrop. O wyjątkowym aromacie. Niepowtarzalnym i nieporównywalnym do niczego. Pamiętam, że pierwszy raz piłam go w dzieciństwie w domu rodzinnym mojej przyjaciółki Ani. I pamiętam to moje zadziwienie smakiem.
Mam wyjątkową książkę kucharską. Przepiękną.
Z ważnymi przepisami i zdjęciami.
Napisaną ręcznie przez moją Mamę specjalnie dla mnie.
Wśród wielu cennych receptur jest przepis na syrop z kwiatów czarnego bzu .
Robię go co roku na początku lata, jak coraz więcej osób ku mojej radości. Czasem ciężko się zebrać ale samo przygotowanie jest ogromnie przyjemne. Zbieranie kwiatów bzu w słoneczny dzień. Rozkładanie ich na czystym płótnie żeby żyjątka sobie poszły😉. Potem piękny widok w słoju i mieszanie kilka razy dziennie wielką drewnianą łyżką. I ten ZAPACH na każdym etapie produkcji! Warty każdego trudu. W mojej spiżarce na półce już stoją słoiczki z aromatem lata w środku. W zimie jak chcę go poczuć po prostu otwieram jeden z nich i zamykam oczy… Wyglądam słońca bo koniecznie chcę zrobić jeszcze jedną porcję zanim bzy przekwitną.
Syrop z kwiatów bzu czarnego.
Receptura:
Zebrać 50 dorodnych kwiatostanów bzu czarnego. Oczywiście z dala od drogi i pół uprawnych.
Zagotować 3 litry wody z 3 kg cukru. Ostudzić.
Dodać 6 sparzonych i drobno pokrojonych cytryn i 40 g kwasku cytrynowego.
Połączyć z kwiatem bzu.
Odstawić na 3 dni.
Mieszać drewnianą łyżką kilka razy dziennie.
Przecedzić, doprowadzić do wrzenia i przelać do wypatrzonych słoiczków.
Ten niezwykły syrop mi najbardziej smakuje z wodą gazowaną lub jako sok do piwa. Wspaniałe komponuje się też herbatką z lawendy.
Kwiatostanów pozostałych po odcedzeniu syropu absolutnie nie należy wyrzucać. Zalane wódką lub spirytusem oddadzą jeszcze mnóstwo aromatu. Po paru dniach i przefiltrowaniu otrzymamy pyszną nalewkę.
Kwiaty bzu można też jeść!
Smażone w cieście naleśnikowym są wykwintnym przysmakiem wartym uwagi.
Czarny bez leczniczo.
A na koniec jeszcze nieco informacji o leczniczym działaniu czarnego bzu. Sambucus nigra, to jego nazwa łacińska, jest niezwykle cenną rośliną leczniczą wykorzystywaną w ziołolecznictwie i fitoterapii.
Surowcem leczniczym są kwiaty bzu czarnego zbierane na przełomie maja i czerwca. To wtedy bez kwitnie.
Kwiaty zawierają flawonoidy, pochodne kemferolu, fenolokwasy, sterole roślinne, olejek eteryczny, garbniki, śluzy. Wyciągi, w tym napar z kwiatów działają napotnie, przeciwgorączkowo, przeciwzapalnie. Mają słabe działanie rozkurczowe i moczopędne. Działają lekko wykrztuśnie. Taka bzowa herbatka to dobry pomysł w czasie grypy, przeziębienia czy zapalenia zatok. Zwłaszcza gdy przebiegają z gorączką.
W fitoterapii jak i ziołolecznictwie zastosowanie mają też dojrzałe owoce z czarnego bzu. Sok z nich otrzymywany ma udowodnione działanie przeciwwirusowe, przeciwbakteryjne, immunomodulujące. Ekstrakt z owoców jest składnikiem leków i suplementów dostępnych w aptece. Kwiatostan najczęściej jest dostępny w postaci suszu jak i „herbatek” fix, bez dodatków oraz w mieszankach. Warta uwagi jest nadal dostępna w aptekach (chociaż na pewno nie wszystkich) farmakopealna mieszanka o działaniu przeciwgorączkowym polskiego producenta.
Uwaga sambunigryna!
Surowych kwiatów a przede wszystkim owoców nie wolno absolutnie spożywać ze względu na zawartość trującej sambunigryny. Ulega ona na szczęście rozkładowi pod wpływem temperatury stąd przetwory z bzu (te poddawane działaniu wysokiej temperatury) są już bezpieczne.
Bibliografia:
Fitoterapia i leki roślinne, E.Lamer-Zarawska, Wydawnicto Lekarskie PZWL
Panacea Leki Ziołowe
Rośliny Lecznicze Świata, Ben-Erik van Wyk, MedPharm Polska.
Zdjęcia pochodzą z jednej z przyjemniejszych wypraw po kwiaty bzu jakie pamiętam.
Related Posts
Czy piołunu trzeba się bać?
Prawie każdy coś o nim słyszał. Jeśli nie bezpośrednio o samej roślinie, chociażby od babci, to wiele osób kojarzy absynt. Słynny absynt van Gogha, który swego czasu piło wielu artystów z niezbyt szczęśliwym skutkiem. Ze względu na zawartość neurotoksycznego tujonu jak i często wątpliwego pochodzenia alkohol. Na pewno nie samego w sobie piołunu. W każdym …
Cząber – nie tylko fasolowe ziele.
Zaskakiwał mnie wielokrotnie. Najpierw tym, że w medycynie św. Hildegardy jest tak bardzo istotny. Potem swoim wyjątkowym, subtelnym pięknem – jak już zagościł w moim ogrodzie. A teraz, w czasie pisania tego artykułu, chyba najbardziej zaskoczył mnie swoją mało istotną obecnością w polskim ziołolecznictwie. A cząber ogrodowy (Satureja hortensis) – nazywany również zwyczajowo cząberkiem, fasolowym …