To tylko 2,5 godziny drogi. Z Dolnego Śląska, gdzie mieszkam. Czyli blisko. A już inaczej niż na naszych jarmarkach. Oczywiście najpiękniej jest w Świdnicy i we Wrocłąwiu. Ale ten też warto zobaczyć. I zobaczyliśmy. Po pięcioletniej przerwie (jak ten czas leci!) zawitaliśmy ponownie w grudniowym Dreźnie. Tym razem bez dzieci. I mimo braku czasu. Bo przecież święta idą, sprzątanie, zakupy itd. Ale przecież w Adwencie nie o takie porządki chodzi …
Jaki jest ten jarmark?
Zapraszam na spacer po świątecznym Dreźnie.
Striezelmarkt w Dreźnie to najstarszy jarmark w Niemczech a jego historia sięga XV w. Ile z dawnych tradycji jest nadal obecna trudno mi ocenić ale z ciekawością wyszukiwałam „inności”. Tradycyjnych niemieckich szopek o cenach niekiedy przyprawiających o zawrót głowy oraz miejscowych smaków. Innych smaków. Potrawy mi mało znane, czasem niezbyt dobrze wygladające. Ale dobre. A dla niezbyt chętnych do skosztowania kolejnej wersji „wursta” dobra wiadmoś: Grzane wino króluje i tutaj!
Currywurst.. Czy mi to smakuje? Chyba tak…ale tylko na świątecznym jarmarku!
Niekończące się stoiska z rękodziełem i jedzeniem obeszliśmy na pewno wszystkie dzięki zamiłowaniu mojego męża do działania wg planu i schematu:) a trzeba pamiętać że Striezelmarkt to kilka placów na Starym Mieście nieco oddalonych od siebie.
Spojrzenie na jarmark z wieży Kreuzkirche Dresden. (Kościół św. Krzyża)
A potem jeszcze odwiedziny w okolicznych sklepach z ozdobami. Ach! Czego tam nie było! Szopki, bombki, zabawki..
Zawsze gdy oglądam świątecznie przystrojone wystawy (w Polsce i za granicą) czuję się jak dziecko. Patrząc na nie w tym roku myślałam też o małym Ambrożym marzącym o choinkowej bombce zobaczonej na wystawie sklepu z zabawkami pana Neumana z przepięknej, czytanej właśnie przeze mnie świątecznej opowieści.. Ciężko było się od tych małych i dużych cudowności oderwać. Zwyciężył rozsądek. Na chwilę 🙂 Bo w tym samym sklepie, w następnej sali, ujrzałam jak żywą jemiołę ze złotych drucików i koralików…
Z małą, jedną tylko jemiołową gałązką w ręce podarowaliśmy sobie jeszcze krótki spacer po zimnym ale pięknym Dreźnie. Już w drodze w stronę parkingu i zostawionego na nim auta.
Idąc rozmyślałam, że do idealnego dnia na świątecznym jarmarku brakowało tylko śniegu…
Może kiedyś pszerzę wpis o więcej treści, historii i porad praktycznych dla chcących odwiedzić to miasto w świątecznym okresie ale nie teraz. Bo nie typowe zwiedzanie było tym razem dla mnie najważniejsze.
Dzień spędzony z mężem w Dreźnie był przyjemnym sposobem na zebranie myśli w zaczynającym się już przedświątecznym rozgorączkowaniu. Wybraliśmy się tam z pełną świadomością, że jeszcze tyle pracy wymaga dom przed świętami. Zakupy, sprzątanie, odświeżanie, dekorowanie….Corocznie próbuję się temu pędowi nie poddawać i przypominać sobie, że Adwent może (i powinien) być być czasem spokojnego, radosnego oczekiwania. I nie o sprzątanie i zakupy tu chodzi, chociaż mogą pomóc i w głowie sobie na nowo poukładać ale o zbliżający się Cud Bożych Narodzin. Taka jednodniowa nawet ucieczka od domowych obowiązków na pewno pomaga w nabraniu dystansu do tego co „musimy” koniecznie przed świętami zrobić.
Zakupu jemiołowej ozdoby nie mogłam sobie odmówić. Jemioła to nie tylko roślina ozdobna związana z Bożym Narodzeniem ale też roślina lecznicza obecna zarówno w ziołolecznictwie jak i medycynie św. Hildegardy.
A wspomniana książka to „Cacko” Emilii Kiereś. Przepiękna opowieść na ten niezwykły czas. Dla dzieci i dorosłych.
Ps. Jeszcze przed świętami mam nadzieje zdążyć z wpisem i przepisem na najlepszy na świecie makowy torcik z kandyzowaną pomarańczową skórką. A na razie zachęcam z serca do upieczenia wspaniale smakujących w adwencie ciasteczek radości. Przepis i nieco informacji dlaczego te ciasteczka są takie niezwykłe we wpisie „Korzenne ciasteczka”
Woda królowej Węgier, Aqua Reginae Hungarica, woda królowej węgierskiej, woda węgierska, Larendogra. Nazw znajdziemy wiele. A kryje się pod nimi receptura o długiej i zawiłej historii. W skrócie jednak można powiedzieć, że jest to rodzaj zapachowej wody toaletowej a także przede wszystkim nalewka spirytusowa przygotowywana z 2 części ziela rozmarynu lekarskiego i 3 części alkoholu. …
Rok chyba 2014. Gdzieś połowa kwietnia. Motocyklowa wyprawa z mężem na Słowenię. Bardzo ciężka pod każdym względem. To nie była wycieczka krajoznawcza niestety. Ale w drodze powrotnej, już po austriackiej stronie ujrzałam widoki rekompensujące każdy trud. Piękny słoneczny poranek. Taki z przymrozkami jeszcze. I maleńkie wioseczki jak z bajki. Przy każdym gospodarstwie była winnica. Przecierałam …
Świąteczny jarmark w Dreźnie
To tylko 2,5 godziny drogi. Z Dolnego Śląska, gdzie mieszkam. Czyli blisko. A już inaczej niż na naszych jarmarkach. Oczywiście najpiękniej jest w Świdnicy i we Wrocłąwiu. Ale ten też warto zobaczyć. I zobaczyliśmy. Po pięcioletniej przerwie (jak ten czas leci!) zawitaliśmy ponownie w grudniowym Dreźnie. Tym razem bez dzieci. I mimo braku czasu. Bo przecież święta idą, sprzątanie, zakupy itd. Ale przecież w Adwencie nie o takie porządki chodzi …
Jaki jest ten jarmark?
Zapraszam na spacer po świątecznym Dreźnie.
Striezelmarkt w Dreźnie to najstarszy jarmark w Niemczech a jego historia sięga XV w. Ile z dawnych tradycji jest nadal obecna trudno mi ocenić ale z ciekawością wyszukiwałam „inności”. Tradycyjnych niemieckich szopek o cenach niekiedy przyprawiających o zawrót głowy oraz miejscowych smaków. Innych smaków. Potrawy mi mało znane, czasem niezbyt dobrze wygladające. Ale dobre. A dla niezbyt chętnych do skosztowania kolejnej wersji „wursta” dobra wiadmoś: Grzane wino króluje i tutaj!
Niekończące się stoiska z rękodziełem i jedzeniem obeszliśmy na pewno wszystkie dzięki zamiłowaniu mojego męża do działania wg planu i schematu:) a trzeba pamiętać że Striezelmarkt to kilka placów na Starym Mieście nieco oddalonych od siebie.
A potem jeszcze odwiedziny w okolicznych sklepach z ozdobami. Ach! Czego tam nie było! Szopki, bombki, zabawki..
Zawsze gdy oglądam świątecznie przystrojone wystawy (w Polsce i za granicą) czuję się jak dziecko. Patrząc na nie w tym roku myślałam też o małym Ambrożym marzącym o choinkowej bombce zobaczonej na wystawie sklepu z zabawkami pana Neumana z przepięknej, czytanej właśnie przeze mnie świątecznej opowieści.. Ciężko było się od tych małych i dużych cudowności oderwać. Zwyciężył rozsądek. Na chwilę 🙂 Bo w tym samym sklepie, w następnej sali, ujrzałam jak żywą jemiołę ze złotych drucików i koralików…
Z małą, jedną tylko jemiołową gałązką w ręce podarowaliśmy sobie jeszcze krótki spacer po zimnym ale pięknym Dreźnie. Już w drodze w stronę parkingu i zostawionego na nim auta.
Idąc rozmyślałam, że do idealnego dnia na świątecznym jarmarku brakowało tylko śniegu…
Może kiedyś pszerzę wpis o więcej treści, historii i porad praktycznych dla chcących odwiedzić to miasto w świątecznym okresie ale nie teraz. Bo nie typowe zwiedzanie było tym razem dla mnie najważniejsze.
Dzień spędzony z mężem w Dreźnie był przyjemnym sposobem na zebranie myśli w zaczynającym się już przedświątecznym rozgorączkowaniu. Wybraliśmy się tam z pełną świadomością, że jeszcze tyle pracy wymaga dom przed świętami. Zakupy, sprzątanie, odświeżanie, dekorowanie….Corocznie próbuję się temu pędowi nie poddawać i przypominać sobie, że Adwent może (i powinien) być być czasem spokojnego, radosnego oczekiwania. I nie o sprzątanie i zakupy tu chodzi, chociaż mogą pomóc i w głowie sobie na nowo poukładać ale o zbliżający się Cud Bożych Narodzin. Taka jednodniowa nawet ucieczka od domowych obowiązków na pewno pomaga w nabraniu dystansu do tego co „musimy” koniecznie przed świętami zrobić.
Zakupu jemiołowej ozdoby nie mogłam sobie odmówić. Jemioła to nie tylko roślina ozdobna związana z Bożym Narodzeniem ale też roślina lecznicza obecna zarówno w ziołolecznictwie jak i medycynie św. Hildegardy.
A wspomniana książka to „Cacko” Emilii Kiereś. Przepiękna opowieść na ten niezwykły czas. Dla dzieci i dorosłych.
Ps. Jeszcze przed świętami mam nadzieje zdążyć z wpisem i przepisem na najlepszy na świecie makowy torcik z kandyzowaną pomarańczową skórką. A na razie zachęcam z serca do upieczenia wspaniale smakujących w adwencie ciasteczek radości. Przepis i nieco informacji dlaczego te ciasteczka są takie niezwykłe we wpisie „Korzenne ciasteczka”
Related Posts
Woda królowej Węgier
Woda królowej Węgier, Aqua Reginae Hungarica, woda królowej węgierskiej, woda węgierska, Larendogra. Nazw znajdziemy wiele. A kryje się pod nimi receptura o długiej i zawiłej historii. W skrócie jednak można powiedzieć, że jest to rodzaj zapachowej wody toaletowej a także przede wszystkim nalewka spirytusowa przygotowywana z 2 części ziela rozmarynu lekarskiego i 3 części alkoholu. …
Przepis na lato w słoiku
Rok chyba 2014. Gdzieś połowa kwietnia. Motocyklowa wyprawa z mężem na Słowenię. Bardzo ciężka pod każdym względem. To nie była wycieczka krajoznawcza niestety. Ale w drodze powrotnej, już po austriackiej stronie ujrzałam widoki rekompensujące każdy trud. Piękny słoneczny poranek. Taki z przymrozkami jeszcze. I maleńkie wioseczki jak z bajki. Przy każdym gospodarstwie była winnica. Przecierałam …